Witajcie!
Skoro mam chwilę czasu i nie mogę sobie przypomnieć nic
lepszego do roboty to skrobnę coś na temat mangi. Dzisiaj przyjrzymy się
(dość niewyraźnie) nowości na polskim
rynku wprost od wydawnictwa Yumegari.
Tak więc moi mili(i ci nie mili również) poznajcie Grimms Manga.
Zacznę od paru spraw prawie technicznych. Manga autorstwa
Kei Ishiyamy na podstawie(jakby ktoś jeszcze się nie skapnął) baśni braci.
Okładka naprawdę piękna. Słodcy
shoujouwaci główni bohaterowie historii
o Czerwonym Kapturku na tle pozostałych baśni
które znajdują się w tym tomiku.
Ach, zapomniałbym nadmienić ,że to dopiero pierwszy tom serii. Chyba nie spodziewaliście się, że
bracia Grim napisali tylko kilka baśni? Ale wracając do okładki. Na tym pięknym
rysunku połyskuje złoty tłoczony tytuł.
Trzeba przyznać, że wizualnie robi wrażenie i zachęca do kupowania. Dobrze są również dodane oznaczenia wiekowe i
gatunkowe. Piękne znaczki +10 oraz
„fantasy”. Jeszcze takich nie widziałem więc podejrzewam, że to design wydawnictwa.
Otwierając mangę od razu na tykamy się na 3 strony obrazków
prezentujących opowiadania zawarte w
tomiku. Gdyby były w kolejności
opowiadań uznałbym go za wyrafinowany spis treści. To byłby naprawdę dobry pomysł. Tka mamy 3 strony dodatkowych artów które
bardzo mi się podobały. Następnie jest spis treści który nas informuje o 5 historiach które poznamy wewnątrz. Duża czcionka? Jest. Przejrzystość tekstu? Jest.
Czas więc przejść do historyjek.
Zaczynamy od okładkowego Czerwonego Kapturka. Z miejsca widzimy już różnice
ponieważ głównym bohaterem nie jest Kapturek a Wilk. A właściwie wilczek bo
nasz szkrab jest jeszcze młody i dopiero chce zostać prawdziwym wilkiem. Opowiadanie jest dość zabawne i kończy się
Happy Endem chociaż innym niż w oryginale. „Tu Czerwony Kapturek i Wilk mają
duże szanse zostać parą”.(za tekstem na
tylnej okładce) Cóż biedny
Wilczek gdy od pierwszego wejrzenia zakochuje się w Kapturku, jeszcze wpada w
Friendzone. „Ach ci młodzi” jako rzecze
Babcia. Swoją drogą w Czerwonym Kapturku przemycona jest też odrobina historii
o 7 kózkach. Ale taka odrobina, że aż nic nie znaczy. Ot, ciekawostka dla
uważnych. Zresztą to nie jedyne nawiązanie wychodzące po za właściwe
opowiadanie. Poszukajcie. Przechodzimy dalej i napotykamy Roszpunka. Dobrze
przeczytaliście w naszej wersji
Roszpunka jest Roszpunkiem.
Czarownica zabierając należne jej dziecko wychowuje je w wieży na
uroczego bishowatego młodzieńca o długich złotych włosach. O dziwo nie ma
brody. Ale pewnie przeszkadzałaby mu w jego bishowatości. Dodatkowo uroczo śpiewa. Gdyby nie normalne
uszy pomyślałby kto, że to elf wprost od Tolkiena. Jak Roszpunka poznaje
swojego ukochanego tak Roszpunek poznaje
swoją ukochaną przypadkiem. Sprawa wychodzi dopiero na jaw później co od
razu skutkuje wyrzuceniem Roszpunka z domu ale nie będę wam spoilerować. Poczytajcie sami. Fani baśni braci Grimm pewnie uznają to za
śmieszność . Tak czy siak kolejny Happy End. Ogólnie wszystkie opowiadania
kończą się Happy Endem. Może w niektórych przypadkach można mówić o tym, że
gdyby spojrzeć oczami innych bohaterów to nie bardzo ale cóż. Jeszcze się taki
nie urodził co by… A wracając do treści, znudziło mi się kolejne opisywanie
opowiadań w środku. Zresztą przeczytanie ich i porównanie z oryginałem będzie
dla was lepsze :P Zachęcam. Nadmienię
tylko, że historie wydają się być czasem nie pełne. Skąd się wziął Prawdomówny
Kot? Na cym mu zależało? Dlaczego
uważał, że pewien związek jest nieprzychylny dla królestwa? I czy sokół go w
końcu zjadł? Ale cóż, nie można mieć
wszystkiego. Ginie w tej mandze tylko Smok.
A zresztą wydaje mi się, że tylko dlatego bo autorka nie wymyślił
sposobu na „nawrócenie go” ze złego. Nie
żeby mi to przeszkadzało. Tylko to zdecydowanie inne podejście niż oryginał.
Chociaż zabawny. A w baśniach Braci Grimm wcale do śmiechu nie jest. To też
znaczna różnica w tej wersji. No bo przecież kto by się nie uśmiechnął na widok
bisha przebranego za kobietę przez…swoje zwierzęta. Na szczęście opowiadania
nie są całkowicie oderwane od oryginału. Ach, ta gwiazdka tłumacząca o co
chodzi w dialogu ;)
Wracając od wyglądu i technicznych spraw. Czcionka jest
dobrana miło i nie przeszkadza w czytaniu, wszystkie w tle teksty są
również czytelne i nie znalazłem żadnych
„bublów”. Może to efekt okładki ale
musze przyznać, że całościowo manga wygląda bardzo dobrze. Może powodem jest dobre źródło na podstawie
którego powstała? W każdym razie seria miła i przystępna nie tylko dla fanów
klasyki i shoujou. W skrócie mówiąc:polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.