niedziela, 16 grudnia 2012

Grims Manga



Witajcie!
Skoro mam chwilę czasu i nie mogę sobie przypomnieć nic lepszego do roboty to skrobnę coś na temat mangi. Dzisiaj przyjrzymy się (dość  niewyraźnie) nowości na polskim rynku wprost od wydawnictwa Yumegari.  Tak więc moi mili(i ci nie mili również) poznajcie Grimms Manga.


Zacznę od paru spraw prawie technicznych. Manga autorstwa Kei Ishiyamy na podstawie(jakby ktoś jeszcze się nie skapnął) baśni braci. Okładka naprawdę piękna.  Słodcy shoujouwaci  główni bohaterowie historii o Czerwonym Kapturku na tle pozostałych baśni  które znajdują się  w tym tomiku. Ach, zapomniałbym nadmienić ,że to dopiero pierwszy tom  serii. Chyba nie spodziewaliście się, że bracia Grim napisali tylko kilka baśni? Ale wracając do okładki. Na tym pięknym rysunku połyskuje złoty tłoczony tytuł.  Trzeba przyznać, że wizualnie robi wrażenie i zachęca do kupowania.  Dobrze są również dodane oznaczenia wiekowe i gatunkowe. Piękne znaczki  +10 oraz „fantasy”. Jeszcze takich nie widziałem więc podejrzewam, że to design wydawnictwa. 

Otwierając mangę od razu na tykamy się na 3 strony obrazków prezentujących  opowiadania zawarte w tomiku. Gdyby były w kolejności  opowiadań uznałbym go za wyrafinowany spis treści.  To byłby naprawdę dobry pomysł.  Tka mamy 3 strony dodatkowych artów które bardzo mi się podobały. Następnie jest spis treści który nas informuje o  5 historiach które poznamy wewnątrz.  Duża czcionka? Jest. Przejrzystość  tekstu? Jest.  Czas więc przejść  do historyjek. Zaczynamy od okładkowego Czerwonego Kapturka. Z miejsca widzimy już różnice ponieważ głównym bohaterem nie jest Kapturek a Wilk. A właściwie wilczek bo nasz szkrab jest jeszcze młody i dopiero chce zostać prawdziwym wilkiem.  Opowiadanie jest dość zabawne i kończy się Happy Endem chociaż innym niż w oryginale. „Tu Czerwony Kapturek i Wilk mają duże szanse zostać parą”.(za tekstem na  tylnej  okładce) Cóż biedny Wilczek gdy od pierwszego wejrzenia zakochuje się w Kapturku, jeszcze wpada w Friendzone.  „Ach ci młodzi” jako rzecze Babcia. Swoją drogą w Czerwonym Kapturku przemycona jest też odrobina historii o 7 kózkach. Ale taka odrobina, że aż nic nie znaczy. Ot, ciekawostka dla uważnych. Zresztą to nie jedyne nawiązanie wychodzące po za właściwe opowiadanie. Poszukajcie. Przechodzimy dalej i napotykamy Roszpunka. Dobrze przeczytaliście w naszej wersji  Roszpunka jest Roszpunkiem.  Czarownica zabierając należne jej dziecko wychowuje je w wieży na uroczego bishowatego młodzieńca o długich złotych włosach. O dziwo nie ma brody. Ale pewnie przeszkadzałaby mu w jego bishowatości.  Dodatkowo uroczo śpiewa. Gdyby nie normalne uszy pomyślałby kto, że to elf wprost od Tolkiena. Jak Roszpunka poznaje swojego ukochanego tak Roszpunek poznaje  swoją ukochaną przypadkiem. Sprawa wychodzi dopiero na jaw później co od razu skutkuje wyrzuceniem Roszpunka z domu ale nie będę wam spoilerować.  Poczytajcie sami.  Fani baśni braci Grimm pewnie uznają to za śmieszność . Tak czy siak kolejny Happy End. Ogólnie wszystkie opowiadania kończą się Happy Endem. Może w niektórych przypadkach można mówić o tym, że gdyby spojrzeć oczami innych bohaterów to nie bardzo ale cóż. Jeszcze się taki nie urodził co by… A wracając do treści, znudziło mi się kolejne opisywanie opowiadań w środku. Zresztą przeczytanie ich i porównanie z oryginałem będzie dla was lepsze :P Zachęcam.  Nadmienię tylko, że historie wydają się być czasem nie pełne. Skąd się wziął Prawdomówny Kot?  Na cym mu zależało? Dlaczego uważał, że pewien związek jest nieprzychylny dla królestwa? I czy sokół go w końcu zjadł?  Ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Ginie w tej mandze tylko Smok.  A zresztą wydaje mi się, że tylko dlatego bo autorka nie wymyślił sposobu na „nawrócenie go” ze złego.  Nie żeby mi to przeszkadzało. Tylko to zdecydowanie inne podejście niż oryginał. Chociaż zabawny. A w baśniach Braci Grimm wcale do śmiechu nie jest. To też znaczna różnica w tej wersji. No bo przecież kto by się nie uśmiechnął na widok bisha przebranego za kobietę przez…swoje zwierzęta. Na szczęście opowiadania nie są całkowicie oderwane od oryginału. Ach, ta gwiazdka tłumacząca o co chodzi  w dialogu ;) 

Wracając od wyglądu i technicznych spraw. Czcionka jest dobrana miło i nie przeszkadza w czytaniu, wszystkie w tle teksty są również  czytelne i nie znalazłem żadnych „bublów”.  Może to efekt okładki ale musze przyznać, że całościowo manga wygląda bardzo dobrze.  Może powodem jest dobre źródło na podstawie którego powstała? W każdym razie seria miła i przystępna nie tylko dla fanów klasyki i shoujou.   W skrócie mówiąc:polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.