Wczoraj byłem na filie Hobbit :Bitwa Pięciu Armii.
Bardzo chciałem go obejrzeć bo to jedna z lepszych bitew Śródziemia.
Niestety,zawiodłem się. Sceny które chciano aby wyszły epickie była zabawne.
Robakołaki były dupne,Azog miał "śmigajki nieślizgajki" jak to pozwolę sobie nazwać a yaositki mogą shipować Bilba z Thorinem.
Tylko sceny szaleństwa Thorina były na poziomie. No i rozmowa Tharandila z Bilbem.
Nie chcąc wam zdradzać za wiele wymienię już tylko kilka zalet tego filmu i skończę o nim pamiętać.
Przede wszystkim zostały oddane sceny pozwalające temu filmowi być po prostu środkiem 6 filmowej historii Pierścienia. Rozszerzenie historii o elementy i wydarzenia ze Śródziemia które miały w tym czasie miejsce ale są tylko ledwo wspomniane w książce było dobrym pomysłem.
Pozytywnie też wypadły sceny kiedy Smaug-wiwerna palił miasto,choć samo pokonanie smoka było zdecydowanie przeheroizowane. Nie mogę napisać,że przejaskrawione lub przedramatyzowane bo była noc a Smaug ładnie ział ogniem. Skutecznie też rozprawiono się z przywódcą miasta.
Rola Barda Smokobójcy została idealnie odegrana przez Luke'a Evansa.
To by było na tyle z pozytywów. O ile w 3D 48 klatek film zapewne zachwyca(byłem na zwykłym 3D) to jednak nie chce o nim pamiętać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.